GTA: San Andreas – dlaczego ta gra jest tak specjalna? admin, July 31, 2024 Chociaż od premiery gry minęły już dwie dekady, to ta nadal budzi zainteresowanie wśród graczy. Czy to za sprawą modów, wspomnień sprzed lat czy ogromnej grywalności. Co stoi za sukcesem produkcji Rockstara i dlaczego akurat ta pozycja jest tak dobra? Na rynku pojawia się GTA: San Andreas, czyli kolejna, trzecia już odsłona cyklu Grand Theft Auto w erze grafiki trójwymiarowej. Gracze w ostatnich latach mieli okazję zwiedzić Liberty City, poczuć klimat lat 80. Chłopak wraca w rodzinne strony do Los Santos na wieść o śmierci swojej matki. Powrót do domu nie jest łatwy, bo szybko okazuje się, że na miejscu nie ma sielanki i domowego ogniska. W zamian za to toczą się wojny gangów, a dawni znajomi są w nie zaplątani po same uszy. Nie skłamię jeżeli powiem, że to właśnie ta przygoda wciąż jest jedną z najbardziej szalonych spośród wszystkiego, co zgotowało nam studio Rockstar. Dorównywać San Andreas próbowała piątka, ale w przypadku czwórki z Liberty City poziom “odjechania” był zupełnie inny. Do tej pory rozgrywka w poszczególnych odsłonach koncentrowała się wokół danego miasta, ale tym razem twórcy przygotowali coś ekstra. Oto bowiem teatrem naszych działań stały się aż 3 wielkie aglomeracje. Jasne, były to swoiste miniaturki, jednak w tamtych czasach skala świata robiła ogromne wrażenie. Nad pochmurnym miastem górował charakterystyczny most i od razu wiedzieliśmy, że inspiracją dla miasta było San Francisco. Po przekroczeniu rzeki czekała na nas pustynia, pełna zapierających dech w piersiach widoków. Nie brakowało tam cmentarzyska samolotów, militarnej strefy rzekomo badającej kosmitów, a na końcu drogi znajdował się prawdziwy pustynny klejnot – świątynia hazardu w postaci Las Venturas (Las Vegas). Sama oś fabularna pozwalała nam na wykonanie masy misji, z których każda była inna i ciekawa. Do wykonania było też sporo wyzwań w szkołach jazdy, autem czy samolotem i nie tylko. Swoje pojazdy mogliśmy modyfikować poprawiając ich osiągi oraz dostosowując wygląd. Nawet w kasynie można było spędzić trochę czasu. Okazji do wydawania kasy, inwestowania i zabawy było naprawdę sporo. Twórcy z Rockstara mocno zaryzykowali, wprowadzając do gry wiele elementów rodem z gier RPG. CJ mógł się rozwijać, a odbywało się to na zasadzie wykonywanych przez nas czynności. Częste bieganie poprawiało jego kondycję, a branie udziału w bójkach pozytywnie rozwijało jego krzepę. Nawet firmę mogliśmy kupić — ot, choćby taksówkową. A tego wszystkiego dopełniała wspaniała otoczka klimatu gangsterskiego, czy nawet przygodowego. Doskonale pamiętam misję, w trakcie której musieliśmy wedrzeć się do tajnej bazy wojskowej, aby wykraść odrzutowy plecak i odlecieć w jednym kawałku. Brzmi to szalenie i takie też miało być. Szczególnym sentymentem obdarowałem też ścieżkę dźwiękową. Gra osadzona była w latach 90. ubiegłego wieku i piosenki w radio genialnie do tego okresu nawiązywały. Po latach stwierdzam, że spośród wymienionych trzech gier to właśnie San Andreas zestarzało się najlepiej. To tam wciąż znajdziemy masę aktywności i powiew najbardziej nowoczesnej spośród trylogii. Jasne, grafika i modele postaci czy aut odbiegają od współczesnych standardów, jednak grywalność wciąż pozostaje na szalenie wysokim poziomie. Grand Theft Auto: San Andreas